Pokój. Widok z perspektywą. Całkiem z tylu okno, najlepiej duże, balkonowe, oświetlone niebiesko-żółtym światłem wieczoru w mieście, rozproszonego na kroplach spływającej wody. Lekki bałagan. Kilka niedopakowanych kartonowych pudeł, pootwierane szuflady, szafki zionące albo pustką, albo z wylewającymi się z nich resztkami ubrań. Rzeczy jest stanowczo za mało, by ów bałagan przemienić w chaos, całość sprawia bardziej wrażenie lekko naruszonej pustki. Bliżej jakiś stolik, na nim przewrócona i otwarta ramka na zdjęcie. Z lewej na fotelu lub krześle siedzi kobieta. Tyłem, zapatrzona w okno, ukryta w cieniu, zarysowana lekko światłem zza okna. Widać zarys nogi założonej na nogę. Jej nagość skrywa koszula zarzucona na ramiona. Koszula mocna za duża, zmięta, męska. Jego koszula. W prawej ręce papieros, trzymany teatralnym gestem w d prawej dłoni, jak by z obrzydzeniem odsuniętej od ciała.Całość sprawia wrażenie kobiety silnej, zahartowanej przez los. Stojącej w obliczu kolejnego ciosu, który przetrwa. Dym papierosa unosi się cienką leniwą wstęgą, zdradzając, że kobieta nie pali, ale trzyma go tylko, by zająć czymś rękę, albo myśli.